...rozważania z podróży

Dość nieoczekiwanie (i w wielkim pośpiechu...) zdarzyło mi się wyjechać na szkolenie (nawiasem mówiąc, rewelacyjne i już nie mogę się doczekać drugiej części, ale o tym innym razem). W długiej (prawie 7 godzin) podróży człowiek ma wiele czasu na przemyślenia, a kiedy snuje się rozważania patrząc w okno, do dziwnych wniosków niekiedy się dochodzi. Nie mówiąc już o mnogości tematów które się rozważa... Obiecuję, że tym razem nie będzie o pieniądzach. W każdym razie - nie bezpośrednio. Będzie za to o sile przekonania (takiej jak ta która pozwala nam wspomnieć wiosnę w środku grudnia patrząc na obrazek obok).

Najpierw myślałam o nadchodzących świętach, do których póki co kompletnie nie jestem przygotowana. Sąsiad ozdobił już dom, m. in. wielkim Mikołajem, który teoretycznie powinien wyglądać jakby się wspinał po ścianie. Niestety, co roku wygląda raczej tak, jakby się powiesił, co zważywszy sytuację ekonomiczną większości z nas nie powinno nikogo dziwić.... Potem moje rozważania skręciły w kierunku motywacji. Ale nie tej finansowej (skoro ma nie być o pieniądzach). Raczej o sposobach "podnoszenia" naszego morale, przez całe otoczenie - począwszy od dziennikarzy po przełożonych i... nas samych. Tak jakoś skojarzyło mi się to z jednym z moich psów, który był przekonany, że wabi się "Brak Kultury". Jak sądzę, miało to związek z sytuacjami (występującymi nader często, bo był to pies o wielkiej fantazji jeśli chodziło o psocenie) kiedy pies był karcony. Mój mąż przemawiając do psa potępiająco mawiał wtedy właśnie "brak kultury"... Bo przecież kiedy istota (w tym człowiek) wciąż słyszy jakieś określenie w odniesieniu do niej samej, zaczyna prędzej czy później się z nim identyfikować. Czy aby gdzieś tam podświadomie nie uważamy, że faktycznie jesteśmy gorsi od innych - po latach wylawania na nas pomyj i wmawianiu nam, że jesteśmy pasożytami? Bo przecież do tego właśnie wiele dziennikarskich tekstów się sprowadza (choćby ostatni artykuł redaktora R. o nagrodach, którego nie zamierzam linkować, bo to tylko spopularyzowałoby kolejny tekst napisany na bazie "misięwydaje"). No więc czas sobie uświadomić w pełni, że musimy się przed tym bronić. Nie tylko dlatego, że każdy z nas jest w końcu specjalistą, często wyuczonym na własny koszt. Ale pomijając już tę ocenę wartości własnej - zadajcie sobie choćby proste pytanie: w jakiej grupie zawodowej obciążenia fiskalne płacone są w 100%? Albo inaczej: jak myślicie, jaką część wpływów podatku dochodowego od osób fizycznych stanowią wpływy podatku z budżetówki? Podpowiem: dużą... Nawet bardzo dużą.

Wracając do psa: miał swoje sposoby, żeby korzystać z tego czego go nauczono, nie tylko w tym celu w którym zostało to zrobione. Kiedy uczyliśmy go podawać łapę, po wykonaniu polecenia dostawał przysmak. Ostateczny efekt był taki, że kiedy ktokolwiek coś jadł, pies podchodził i bez pytania podawał łapę, czy jedzący chciał tego czy nie... Jestem psiarą w każdym calu, ale doskonale wiem, że ludzie są mądrzejsi od psów. Więc może wreszcie pora zacząć podnosić głowy i przestać przyjmować na siebie wszystkie grzechy z półek wyżej? Wykazać się jakąś inicjatywą? Nie namawiam do buntu czy rewolucji, nie o to mi chodzi. Ale zacznijmy wreszcie coś robić w obronie własnej godności zanim napakowane dziennikarskim jadem społeczeństwo przyjdzie po nas z widłami... Nikt inny za nas tego nie zrobi, bo nikomu na tym nie zależy. Ten stan, taki jaki jest, jest wygodny dla wszystkich. Jak "mawia" moja ulubiona bohaterka książek Terrego Pratchetta, Esmeralda Weatherwax:

...jeśli nie ma się szacunku, nie ma się niczego...

Więc na początek proponuję, żebyśmy choć sami nawzajem zaczęli się szanować. Od czegoś trzeba zacząć... A na koniec proponuję jeszcze dwa cytaty, jeden - dlatego, że go lubię i wciąż mnie bawi (jako że często się spotykam z podobnym przekazem, acz ubieranym w nieco inne słowa - niemniej sens jest dokładnie właśnie taki):

Możesz być tak asertywna, jak tylko ci się podoba, (…) bylebyś robiła, co ci każą

...a drugi, bo jest dla mnie tak samo ważny jak ten od którego zaczęłam - i wbrew pozorom wcale nie są ze sobą sprzeczne. Przeciwnie: właśnie się dopełniają...

Gdybym musiała was kupić, nie bylibyście warci swojej ceny

Może znów trochę skrótem myślowym zbyt mocno pojechałam. Ale sądzę, że wiecie o co mi chodzi. W każdym razie - mam nadzieję, że wiecie...

 

 

 

 

Joomla templates by a4joomla