Drukuj

kariera w administracji kusi coraz słabiej

Profile

 

Na stronie https://nabory.kprm.gov.pl/  są publikowane ogłoszenia o pracę. Strona działa od 1 czerwca 2016 r.  Postanowiłem przeszukać tę bazę. Na dzień 10 grudnia 2016 zamieszczono w niej 6378 ogłoszeń o pracę. Okazało się że w 615 przypadkach brak było ofert kandydatów. W 96 przypadkach kandydaci mimo wygrania konkursu zrezygnowali z objęcia pracy (powody takich decyzji mogłyby być ciekawe). 309 naborów zakończono bez wyboru kandydata. W 311 nie wyłoniono najlepszych kandydatów.

Zatem na 6 tysięcy ogłoszeń, 1331 naborów zakończyło się brakiem pozytywnego rozstrzygnięcia. To jest około 20% naborów. Przyznam się, że te dane mnie zaskoczyły.[1]

 

Czy ktokolwiek bada to zjawisko? Raczej nie.

Warto byłyby zebrać dane na ten temat z różnych części administracji w bardziej formalny sposób. Mam jednak wrażenie, że coraz częściej wyłania się obraz problemu z którym zmaga się administracja. Otóż, praca w administracji nie jest dla wielu osób żadną karierą. Dane ze sprawozdania Szefa Służby Cywilnej mówią, że

"W 2015 r. ponownie zanotowano spadek liczby kandydatów ubiegających się o zatrudnienie w służbie cywilnej (średnio 19 ofert na stanowisko niebędące wyższym stanowiskiem). Znikome zainteresowanie podjęciem pracy w służbie cywilnej wyrażali cudzoziemcy (9 złożonych ofert, jedna osoba zatrudniona). Jednocześnie po raz kolejny wzrósł wskaźnik fluktuacji zatrudnienia (7,3%). W niektórych urzędach przekraczał on znacznie średnią dla całej służby cywilnej, np. w Urzędzie Transportu Kolejowego (23,7%) czy w Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych (20,3%)".

 

" Jednocześnie nabory na te stanowiska cechowała mniejsza skuteczność – prawie co trzeci przeprowadzony nabór zakończył się bez zatrudnienia kandydata. (...) W 2014 r. po raz pierwszy pracę w służbie cywilnej podjęło ok. 3,6 tys. osób, w 2013 r. – ok. 3,9 tys. osób. Stanowiły one odpowiednio ok. 67% i 75% ogółu osób zatrudnionych w wyniku przeprowadzonych naborów. (...) Podobnie jak w latach ubiegłych, zdecydowaną większość kandydatów stanowiły kobiety (72%). (...) W 2015 r. po raz kolejny zaobserwowano spadek zatrudnienia osób w wieku do 30 lat."[2]

Temat zauważa nawet prasa.

"Coraz mniej osób jest zainteresowanych zatrudnieniem w administracji rządowej."

- pisała Gazeta Prawna.[3]

Innym razem zaś można było przeczytać:

  "Ogłoszenie minister Streżyńskiej o tym, że szuka specjalisty od zarządzania danymi, przeczytano kilkadziesiąt tysięcy razy. Zgłosiło się ośmiu chętnych."[4]

Część niedualnych naborów zaskakuje. Pracodawcy nie stawiają bowiem wygórowanych wymagań a i tak nie udaje się znaleźć chętnych. Przykład?

Izba Skarbowa w Warszawie poszukiwała starszego referenta. Wymagania nie były duże. Wykształcenie: średnie oraz doświadczenie zawodowe: powyżej 0,5 roku w administracji publicznej lub pracy biurowej. A wyniki naboru? Proszę -

"nie wyłoniono najlepszych kandydatek".[5]

Nie znalazł się nikt z maturą i krótkim doświadczeniem w pracy. Być może trzeba brać ludzi po podstawówce? Dla osoby po dobrej zawodówce oferowana w urzędzie płaca mogłaby być bowiem za niska. Inny przykład. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w Warszawie szukało osoby z wyższym wykształceniem i rocznym doświadczeniem w administracji publicznej lub przy sporządzaniu analiz. Wyniki naboru -

"brak ofert kandydatek/kandydatów"[6].

Wystarczyło wykształcenie wyższe i roczny staż pracy. Mimo to nikt nie był zainteresowany pracą w ministerstwie. Czasami widać że urzędy mają spory problem z obsadzeniem stanowisk pracy. Informacje o braku odpowiednich kandydatów lub zupełnie braku ofert powtarzają się zaś często.[7] Jaka jest skala tego zjawiska? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Z mojej obserwacji wynika że większość stanowiska udaje się obsadzić. W sprawozdaniu Szefa Służby Cywilnej można jednak przeczytać, że

 co trzeci przeprowadzony nabór zakończył się bez zatrudnienia kandydata.

Ciekawe byłyby dane o rozkładzie geograficznym lub też wykaz instytucji w których odsetek nieudanych naborów jest największy. Domyślać się można, że w regionach gdzie stopa bezrobocia jest niska i łatwo dostać pracę, administracja nie jest pożądanym pracodawcą. W miejscowościach gdzie trudno znaleźć pracę, zatrudnienie w administracji może być nadal uważane za atrakcyjne. Szkoda, że brakuje takich danych. Zebranie ich w całość mogłoby być bardzo interesujące. Być może w służbie cywilnej mógłby zrobić to Szef Służby Cywilnej. W pozostałych częściach administracji mógłby to chyba tylko zebrać KPRM, przecież premier jest zwierzchnikiem służbowym pracowników administracji rządowej. Warto zastanowić się czego brakuje poszukującym pracy w ogłoszeniach. W badaniu dla GoldenLine wiele osób twierdzi że danych o płacy, zakresie obowiązków.[8] Pozytywnie zatem należy ocenić fakt że w naborach coraz częściej zamieszcza się informacje o oferowanej płacy. Nadal jednak większość ogłoszeń nie zawiera takich informacji. Przeglądanie informacji o oferowanych zarobkach szybko pozbawia złudzeń. Większość oferowanych wynagrodzeń waha się między 2-3 tys zł. Administracja nie jest atrakcyjnym pracodawcą. Jak może być kiedy słyszy się publiczne wypowiedzi ministra, że 

"60 proc. pracowników polskiego aparatu skarbowego uzyskiwało podstawowe uposażenie poniżej 3 tys. zł brutto."[9] 

Takie słowa nie zachęcają do kariery w administracji skarbowej. Inne wypowiedzi to potwierdzają :

"Zdaję sobie sprawę, że od dłuższego czasu nie było podwyżek płac dla pracowników aparatu skarbowego. Dziś urzędnik zajmujący się merytorycznymi sprawami zarabia 2000–2300zł brutto. Chcemy podnieść najniższe wynagrodzenie do kwoty 3 tys. zł brutto. Będziemy się starali, by w dalszej perspektywie ci lepiej zarabiający też dostali podwyżki"[10]

 "Minister Banaś powiedział, że nie może być tak, że urzędnicy zarabiają mniej niż 3 tys. zł brutto miesięcznie. Jak stwierdził, dziś 60 proc. z nich pobiera tak niską pensję.Paweł Szałamacha dodał, że niskie zarobki przez lata odstraszały od pracy w skarbówce absolwentów."[11]

Mam jednak wrażenie że czasy się zmieniają a problemy pozostają te same. Oto wypowiedź z 2004 roku. Trwa posiedzenie komisji w Sejmie. Wypowiada się Dyrektor Departamentu Organizacji Skarbowości w Ministerstwie Finansów, Krzysztof Piechota.

"Pracownicy są rozgoryczeni, gdyż stanowią jedyną grupę, która doznała obniżki wynagrodzeń pomimo stałego zwiększania obowiązków nakładanych przez różne ustawy. To również należy brać pod uwagę, jeżeli ocenia się działania naczelników urzędów skarbowych, otrzymujących niskie płace. Ponadto kiepsko wynagradzani pracownicy często zmieniają pracę. Obserwujemy, że po 4-5 latach pracownicy z wyższym wykształceniem, którzy nabrali doświadczenia w aparacie skarbowym, przechodzą do sektora prywatnego, podejmują lepiej płatne zatrudnienie w bankach lub rozpoczynają działalność gospodarczą. Zjawisko to przyczynia się do pogorszenia jakości pracy."[12]

Diagnoza z 2004 roku dobrze pasuje do sytuacji z 2016. Nic się nie zmieniło.

Podobnie jest jednak w wielu miejscach, nie tylko administracji skarbowej. Bycie urzędnikiem nie daje ani prestiżu ani godziwego wynagrodzenia. Jednym z niewielu plusów pozostaje stabilność zatrudnienia. Choć ci urzędnicy którzy pracują w aparacie skarbowym zaprotestują. Wdrażanie ustawy o KAS wiąże się bowiem z niepokojem czy utrzyma się pracę. A sprawa dotyczy kilkudziesięciu tysięcy ludzi.

Widać spadek zainteresowania pracą dla państwa wśród osób w wieku do 30 lat. Młodych ludzi odstrasza od pracy w administracji formalizm naborów, niskie zarobki, niski prestiż. Dodatkowo brakuje możliwości aplikowania drogą elektroniczną. Taką możliwość udostępnia mała część urzędów. W większości instytucji nie ma możliwości złożenia dokumentów aplikacyjnych drogą elektroniczną. KPRM np. podaje, że

"Dokumenty można składać osobiście – Dziennik Podawczy, Al. Szucha 14, Warszawa (pn.-pt., 8.15-16.15), lub przez ePUAP lub na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

W przypadku składania dokumentów pocztą elektroniczną wymagane w ogłoszeniu oświadczenia powinny być podpisane własnoręcznie przez kandydatki/kandydatów i przesłane w formie skanów. Kandydatki/kandydaci dopuszczeni do udziału w naborze są zobowiązani dostarczyć oryginały

własnoręcznie podpisanych oświadczeń w czasie rozmowy kwalifikacyjnej."[13]

Narodowy Bank Polski pozwala składać dokumenty za pośrednictwem elektronicznego formularza.[14] Podobnie Kancelaria Sejmu. Osoby zainteresowane pracą w Kancelarii Sejmu mogą dokonać zgłoszenia przez internet.[15] Komisja Nadzoru Finansowego także daje taką możliwość. Aplikacje można przesyłać w formie elektronicznej na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.[16]

Ciekawe dane prezentuje tzw. wskaźnik fluktuacji zatrudnienia (tj. stosunek liczby odejść z pracy do przeciętnego zatrudnienia w badanym okresie).

 

 

W niektórych instytucjach wyniósł on zaś nawet około 20%.[17] Spadek odejść z administracji można wiązać z kryzysem gospodarczym. Jednak im lepsza sytuacja na rynku pracy tym bardziej może się on zmieniać na niekorzyść. 20 - i trochę procentowa fluktuacja w niektórych urzędach powinna zaniepokoić. Za bezpieczny poziom fluktuacji uznaje się 15%. Z kolei fluktuacja przekraczająca 25% powinna budzić obawy. Jednak zawsze warto mieć na uwadze specyfikę firmy.

Warto zauważyć, że bardzo często turbulencje związane z odchodzeniem z organizacji pracownika oddziałują destrukcyjnie na motywację i produktywność pracowników, którzy zdecydowali się w niej pozostać. Na przykład czasowy wakat na konkretnym stanowisku sprawia że rośnie obciążenie pracą oraz zakres obowiązków przypadający na pozostały w organizacji personel. Specjaliści od zarządzania zwracają uwagę, że

"odejście pracownika, szczególnie tego, który osiąga dobre rezultaty, może być bardzo kosztowne dla firmy. Na koszty rotacji pracownika składają się przede wszystkim koszty jego odejścia, zastąpienia oraz koszty przeszkolenia pracownika przyjętego na jego miejsce. Koszty odejścia to wszelkie wydatki związane z opuszczeniem przez pracownika organizacji. Do tej grupy można zaliczyć przede wszystkim koszty administracyjne oraz koszty odpraw pieniężnych zwalnianych lub odchodzących pracowników”[18].

"93% do 200% rocznego wynagrodzenia wynosi przeciętny koszt rotacji na jednym stanowisku pracy (za Journal of Accountancy)"[19]

Jak można przeciwdziałać odejściom? Wartościowym narzędziem jest przeprowadzanie rozmów z odchodzącymi pracownikami (tzw. exit interviews). Warto zadać pytanie -

  "Co było powodem rezygnacji z pracy?"[20]

Zebranie takich informacji jest bardzo pomocne. Pozwala dostrzec słabości organizacji i je ewentualnie poprawić. Niestety w administracji nie stosuje się takich rozmów. Owszem, często nieoficjalnie padają pytania dlaczego ktoś odchodzi. Ne zbiera się jednak tych danych w sposób systemowy. Nieformalne rozmowy nie przekładają się jednak na żadne zmiany organizacyjne.

A jakie są Wasze doświadczenia?

----------------------------------------------------------------------------------

[1] Wyniki wyszukiwania na dzień 10 grudnia 2016.

Jak zbierałem te dane? Wykorzystałem wyszukiwarkę Google. Zadawałem następujące zapytania.

Po wpisaniu w Google

site:https://nabory.kprm.gov.pl "brak ofert kandydatek/kandydatów" - otrzymałem około 615 wyników

site:https://nabory.kprm.gov.pl "decyzja kandydatki/kandydata o rezygnacji z objęcia stanowiska" - około 96 wyników

site:https://nabory.kprm.gov.pl "nabór zakończony bez wyboru kandydatki/kandydata" - około 309 wyników

site:https://nabory.kprm.gov.pl "nie wyłoniono najlepszych kandydatek/kandydatów" - około 311 wyników

site:https://nabory.kprm.gov.pl "Proponowane wynagrodzenie" - około 2 960 wyników (0,33 s)