Po wielu, wielu dniach żmudnego postępowania znalazłem sposób na zakończenie sprawy z sukcesem. Piszę kolejną z 33 decyzji i... dociera do mnie informacja, że obligatoryjnie jadę na szkolenie (w sumie jest nas troje). Jeden dzień, za Warszawą. Temat: podatek VAT. Co konkretnie i kto prowadzi pozostaje tajemnicą do końca. Resortowy organizator zapewnia nocleg i dwa posiłki w dniu szkolenia; nie zapewnia kolacji w dniu przyjazdu ani przewozu z Wawy do ośrodka. Odkładam rozgrzebane sprawy do szafy i biorę się za układanie planu dojazdu. Rozpracowuję rozkłady jazdy PKP i komunikacji miejskiej w Warszawie, uzgadniam z pozostałą dwójką.

Jest plan dojazdu. Hurraaa!

Ale zaraz, koszty samych biletów PKP na całą trojkę to 630 zł. Dużo. A może by tak samochodem służbowym? Wyliczenia mówią, że będzie to maks 250 zł. Pomimo oporu pozostałej dwójki (wolą koleją) i własnych obaw (kierowca odpada, sam muszę prowadzić, więc zamiast odpocząć, będę walczył z sennością, innymi użytkownikami drogi i fotoradarami) podejmuję się wyzwania. Trochę papierków, kilka podpisów, kilkaset metrów schodów i korytarzy i jest! Jest zgoda na samochód! Zaoszczędzi się cztery stówy. Nie żebym liczył na uścisk dłoni JVR, ale dumny jestem.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia – przecież trzeba będzie coś jeszcze zjeść. Ale jaki to problem? Myślę: wstępujemy po drodze do jakiegoś gastronomicznego przybytku i wsuwamy obiad po 30 zł na głowę; bierzemy fakturę i rozliczamy z „firmą”. Tak się to chyba wszędzie robi, no nie?

NIE.

Argumenty:

  • (po co on przylazł i głowę zawraca);

  • zarządzenie szefa mówi: albo organizator zapewnia posiłki i wtedy nic się nie należy, albo ich nie zapewnia i należy się dieta, kropka;

  • jakby tak raz zezwolić, to później każdy by przynosił rachunki z Gołębiewskiego;

  • przecież jak chodzicie do naszego bufetu to też na swój koszt; możecie zrobić sobie kanapki (jedziecie samochodem, więc nawet duuużo kanapek);

  • takie fanaberie to może u „prywaciarza”;

  • a w ogóle to jedziecie na szkolenie i już to jest wystarczającym wyróżnieniem i nagrodą. Okazało się, że jestem głupkiem i oszustem, który chce w prymitywny sposób naciągnąć Skarb Państwa na 9 dych.

Mało wiem, to fakt, ale szybko się uczę. Następnym razem jedziemy koleją.

Wracam do pisania decyzji. Przez te dwa dni niewiele udało się zrobić.

Joomla templates by a4joomla