Tu ziemia!

Dziennik Gazeta Prawna donosi (tak w nawiązaniu do wyroku Trybunału Konstytucyjnego stwierdzającego, iż podniesienie wieku emerytalnego jest zgodne z konstytucją), że aby wyżyć po latach płacenia składek i tak będziemy musieli pracować aż do śmierci. Poczytałam sobie nieco opinii na ten temat i trochę zaskoczył mnie fakt, że nikt jakoś nie podnosi pewnych związanych z tym kwestii.

Po pierwsze, kto będzie chciał zatrudnić człowieka w podeszłym wieku? Przecież wiadomo, że z wiekiem wydajność mocno spada. Nie wspominając o innych aspektach starzenia się. A może na jeden etat będzie przedsiębiorca o gołębim sercu (żeby dać szanse emerytom) zatrudniał po trzech? Dlaczego? Proste. Jeden będzie widział, drugi słyszał, a trzeci pamiętał...

Z dzieciństwa które przypadało na lata przed transformacją ustrojową pamiętam takie hasło (sama nie wiem czemu mi tak utkwiło; może moja podświadomość czuła co mnie czeka):

"Popierajcie partię czynem, umierajcie przed terminem".

Dzisiaj mamy nowoczesnych polityków, korzystających z facebooka, twittera i robiących sobie tzw. słitfocie (nie znoszę tego słowa, ale w tych akurat przypadkach pasuje idealnie). Rockendrolowcy, krótko mówiąc. Zatem wnoszę, że współczesna wersja tego hasła będzie brzmiała:

"Żyj szybko, umieraj młodo".

W tym przypadku "młodo" należy rozumieć "zanim zaczniesz pobierać emeryturę".

Ok, pożartowałam. A teraz będzie zupełnie poważnie. W tekście linkowanym wyżej znajduje się m. in. wypowiedź pana Bogusława Grabowskiego, której fragment pozwolę sobie przytoczyć:

"W najbliższych latach liczymy na przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego, i to takie bardziej probudżetowe. Dlatego probudżetowe, że niskie tempo wzrostu gospodarki w poprzednich latach było oparte na eksporcie. On nie przysparza dużych dochodów budżetowi. Teraz to się zmienia i wzrost nie tylko będzie szybszy, ale zwiększy się udział w nim popytu krajowego. To da dodatkowe dochody z PIT, bo wzrosną wynagrodzenia, i z VAT, bo Polacy zaczną więcej kupować. Z kolei formuła waloryzacji emerytur jest oparta na inflacji, więc wydatki na podwyżki dla emerytów będą rosły wolniej niż przychody budżetowe."

Czytałam to kilka razy, bo zdecydowanie w tej wypowiedzi coś mi nie gra. Wzrosną wynagrodzenia (no, komu wzrosną, to wzrosną, w budżetówce będą stać w miejscu) i przychody z PIT i VAT, ale wydatki na podwyżki emerytur będą rosły wolniej niż przychody budżetowe. To znaczy, że emeryci będą płacili niższy PIT i mniej będą kupować, więc z ich zakupów będzie niższy VAT. Mam propozycję. Ponawiam ją po raz któryś. Proszę poprosić kogoś z MF (kto wie co to jest hurtownia danych) żeby zajrzał do hurtowni WHTAX i zrobił taki raport o wpływach z podatku PIT według PKD. Mogę się założyć o cokolwiek, że na pierwszym miejscu (a ten z drugiego będzie daleko w tyle) będzie PKD ZUSu i innych organów rentowych. Czyli tego, kto ten PIT od emerytur pobiera. Społeczeństwo nam się starzeje. Emeryci to bardzo duża grupa konsumentów. Bezpośrednio (sami kupują) i pośrednio (pomagają dzieciom). Czyli liczymy na to, że te wyższe przychody budżetowe będzie generować grupa zatrudniona wyłącznie w sektorze prywatnym. Emeryci nie, budżetówka nie, o rolnikach w ogóle mowy nie ma, więc tylko grupa z sektora prywatnego, w której nierzadką praktyką jest wypłata części wynagrodzenia pod stołem, a spod stołu budżet ich nawet nie powącha. No fajnie. Ale grunt to nie tracić optymizmu.

A wracając do emerytur z przyszłości: jeśli będą tak niskie jak na to wygląda (że konieczna będzie dodatkowa praca, którą przecież bardzo ciężko będzie znaleźć i utrzymać) emigracja nasili się jeszcze bardziej. Dzisiaj często rodzice pomagają dzieciom. Wygląda na to, że w przyszłości dzieci będą musiały ratować rodziców. Coraz więcej tekstów na ten temat się pojawia. Fakt, że jest to rzecz zupełnie naturalna, ale te dzieci jeszcze muszą mieć na to środki. Z umów śmieciowych mają utrzymać siebie i swoje rodziny i rodziców? Wyjadą, żeby zarobić. I nie będą miały już do czego wracać - patrz opcja druga.

Opcja druga, z którą też jesteśmy oswajani od jakiegoś czasu to tzw. hipoteka odwrócona. Czyli oddanie nieruchomości, tj. najcenniejszej zazwyczaj części majątku w zamian za regularne lub jednorazowe świadczenie. Nie będzie to oczywiście dożywotnie, a jedynie przez określoną liczbę lat i na pewno nie będzie to równowartość wartości nieruchomości. Przeraża mnie to rozwiązanie. Dzisiaj szary człowiek niewielkie ma szanse przeciwko bankowi, a pojawia się coraz więcej firm nie będących bankami które taką hipotekę oferują. Kto będzie bronił tych ludzi jak bank czy firma wykorzysta swoją silniejszą pozycję? Patrząc na to co się dzieje dookoła nas już dzisiaj ktoś wierzy w czyste i uczciwe zasady tego biznesu?

Będzie jeszcze jeden skutek, jeśli senior zdecyduje się na takie rozwiązanie: cały dorobek życia, który przekazywany jest młodszym pokoleniom będzie trafiał w obce ręce. Po co ci młodzi mają tu zostawać? Żeby mieszkanie rodziców które rodzice spłacali większość życia z odsetkami, prowizjami i kosztami, a potem oddali bankowi za część jego wartości znów kupić od tego banku i spłacać kilkadziesiąt lat tak jak rodzice?

Z czego płynie prosty wniosek: skoro o pracę po 67 roku życia lekko nie będzie, emerytura nie będzie wystarczała żeby przeżyć (a jeszcze przecież w tym wieku zdrowie często się psuje a leki m. in. ze względu na mocną pozycję koncernów farmaceutycznych kosztują niemało) jedynym rozwiązaniem będzie mieć bogate dzieci (nieliczni) z czułym dla rodziców sercem (jeszcze się ta grupa nielicznych pomniejsza) lub zdecydować się na odwróconą hipotekę. Kto więc skorzysta na niskich emeryturach?

Banki, instytucje finansowe i różne firmy które zwęszyły już łatwy zarobek. A w jakim stopniu one się dokładają do przychodów budżetowych?

 

 

 

 

Joomla templates by a4joomla