Syndrom oblężonej twierdzy...

...przewija się w kilku miejscach najnowszego wydania specjalnego Przeglądu Służby Cywilnej. W jednym przypadku zjawisko to jest przypisywane absolwentom KSAP rozpoczynającym pracę w administracji publicznej. W dwóch kolejnych całej naszej grupie urzędniczej.

 

 

Jeśli chodzi o absolwentów KSAP:

 

…W opinii większości badanych dyrektorów, absolwentów KSAP cechuje też szczególna „kultura korporacyjna”, powstała w warunkach „oblężonej twierdzy”. To jest grupa urzędników, która być może przez pewną taką swoją „kulturę korporacyjną”, wynikającą - w dobrym sensie tego słowa - z faktu, że początkowo wszyscy musieli przeżywać syndrom oblężonej twierdzy (którego dzisiaj już nie ma, ale tak musiało być na początku), wykształcili w sobie różne dobre mechanizmy wewnętrznej dyscypliny.

To, co ich wyróżnia - są to ludzie o czystych rękach, po prostu. To - zdaniem wielu badanych - ludzie odporni na korupcję i tzw. układy. Cechę tę wykształcili i utrwalili, pracując w warunkach tzw. oblężonej twierdzy. Ta grupa urzędników administracji publicznej (co potwierdziły badania ankietowe absolwentów KSAP) przyjmowana była w urzędach przeważnie niechętnie, z dystansem, nierzadko z nieżyczliwym zainteresowaniem. Musieli więc znaleźć takie mechanizmy „przetrwania”, które pozwoliły im na utrzymanie zatrudnienia w administracji bez „kolizji” z wyznawanym system wartości (z własnym sumieniem – podkreślali w badaniach ankietowych)…

(Pracodawcy o absolwentach KSAP Wybrane fragmenty niepublikowanych badań - Prof. Dr hab. Józefa Hrynkiewicz)

 

W tych przypadkach, zresztą chyba również bardzo często także każdego innego nowego pracownika podejmującego pracę, czy to w administracji, czy w prywatnej firmie lub innej instytucji - faktycznie  niechęć „starych” jest częstym zjawiskiem. Możliwe jest więc, że wśród otaczającego ich „otoczenia” wypatrywali czyhającego na nich wroga. Nie sądzę jednak, by było to jakieś specjalne zjawisko, które można przypisać „KSAPowcom” bardziej niż innym nowym pracownikom. Chociaż być może, byli na to narażeni w większym stopniu ze względu na wysokie kwalifikacje i często jeszcze wyższe aspiracje i ambicje.

 

A co do braci urzędniczej jako całej grupy:

 

...Ubocznym efektem opisywanego mechanizmu jest pogłębiająca się alienacja urzędników, odbierających kolejne sygnały nieufności i braku akceptacji. Stwarza to poważne ryzyko pojawienia się syndromu „oblężonej twierdzy”, gdzie miejsce murów i wież strażniczych zastępować będą przepisy i procedury, traktowane przez urzędników przede wszystkim jako mechanizm obronny przed atakami obywateli, mediów, ekspertów i polityków...

(Administracja publiczna w warunkach kryzysu. Niezbędny gwarant czy nadmierny ciężar? Dr Robert Sobiech)

 

...Co dalej z wizerunkiem służby cywilnej?

Na tak postawione pytanie nie ma, niestety, łatwej odpowiedzi. Jedno nie ulega wątpliwości - budowanie społecznego zaufania do służby cywilnej jest zadaniem niezmiernie trudnym i długotrwałym. Nie należy spodziewać się ani szybkich, ani spektakularnych rezultatów. Warto mieć na uwadze wyniki przytoczonych badań społecznych, z których jasno wynika, że wiedza Polaków na temat służby cywilnej pozostawia wiele do życzenia. Należy również mieć na uwadze otoczenie, w którym znajduje się służba cywilna. A jest to otoczenie bardzo skomplikowane i mało przyjazne. Mówiąc kolokwialnie, dzisiejsza służba cywilna cierpi na tzw. syndrom oblężonej twierdzy – znajduje się między przysłowiowym młotem a kowadłem.

Skąd taki wniosek? Pozostając apolityczna, jest cały czas zależna od sfery politycznej, która, delikatnie rzecz ujmując, traktuje służbę cywilną (w debacie publicznej) jako zło konieczne, często obwiniając ją za niepowodzenie swoich pomysłów. Z drugiej strony mamy społeczeństwo, które nie rozumie istoty apolitycznego korpusu służby cywilnej. Mass media w 95 proc. przypadków mówią o służbie cywilnej tylko i wyłącznie źle, wrzucając wszystkich urzędników i pracowników korpusu służby cywilnej do jednego worka z samorządowcami i administracją państwową. Przeciętny obywatel, jeśli w ogóle usłyszy o służbie cywilnej, to tylko wtedy, gdy media poinformują o aferach, nieprawidłowościach lub nieprzyzwoitych nagrodach. Informacje o nowych rozwiązaniach, efektywnym wykorzystywaniu środków unijnych, czy dobrych praktykach nie mają szansy przebić się do wiodących mediów zgodnie z zasadą bad news is good news. Brak również pozytywnego archetypu urzędnika w kulturze masowej (w serialach, filmach, książkach czy na portalach społecznościowych urzędnik niemal bez wyjątku przedstawiany jest jako uzależniony od kawy leń, który całymi dniami kombinuje jak utrudnić życie umęczonemu podatkami przedsiębiorcy). Niestety, jak potwierdzają badania, nawet bardzo dobre wyniki jakości obsługi klienta w urzędach praktycznie w ogóle nie przełamują głęboko zakorzenionych stereotypów na temat urzędników...

(Obraz świata urzędników  w mediach a realia społeczne. Jak było kiedyś? Czy urzędnik zawsze był tak źle przedstawiany i postrzegany jak obecnie? Co dalej z wizerunkiem służby cywilnej? Łukasz Wielocha)

 

Przede wszystkim, nie jest to mniej czy bardziej wyimaginowany wróg. Wystarczy włączyć radio, telewizor, zajrzeć do neta, poczytać trochę gazet. Być może autorom tych wypowiedzi, tekstów chodzi tylko o nakład, o klikalność, czy po prostu o wierszówkę. Ale niejeden raz już to pisaliśmy. Przy takiej "prasie" na nic nasza walka o wizerunek służby cywilnej. Być może nawet nie są wcale wrogami Kowalskiego, Nowaka, czy Józka – pracujących w tym czy innym urzędzie. Tylko dlaczego nie widzą w nas takich samych ludzi jak wszędzie. To nie my budujemy tę twierdzę i chowamy się w środku. To media i niestety często też politycy,  decydenci tworzą mur pomiędzy nami, a resztą społeczeństwa.

 

Szerzej o artykule Pana Łukasza postaram się jeszcze napisać, bo wart jest tego. Mam nadzieję, że uda mi się wygospodarować trochę czasu. A może ktoś mnie wyręczy?

 

Joomla templates by a4joomla