Moja urzędowa schizofrenia

Dlaczego zdecydowałeś się na podjęcie pracy w KSC? Czy gdybyś mógł cofnąć czas, podjąłbyś taką samą decyzję?

Zdecydował przypadek, szukałem pracy i ktoś mi powiedział że istnieje coś takiego jak Biuletyn Służby Cywilnej (papierowy, bo to było dawno temu). Wysłałem wtedy kilkanaście ofert do rożnych instytucji i jedną z niewielu która się odezwała był mój obecny pracodawca czyli urząd skarbowy. Przyszedłem w sumie nie wiedząc czego się spodziewać i jak wygląda praca w służbie cywilnej, trochę z założeniem, że jak będzie okazja to zmienię na coś lepszego. Na początku były nawet jakieś propozycje spoza resortu, ale nie czułem się merytorycznie przygotowany żeby z nich skorzystać. Patrząc z perspektywy kilkunastu lat pracy, to żałuję że nie zaryzykowałem i nie skorzystałem z tych propozycji które miałem po przyjściu tu do pracy.


Czy napotkane w pracy realia odpowiadają Twoim wyobrażeniom o pracy w KSC (warunki, czas pracy, wynagrodzenie) z czasów, gdy podejmowałeś tę decyzję?

Będąc szczerym to nie miałem bladego pojęcia o pracy w administracji publicznej, warunki lokalowe były i są na średnim poziomie, daleko im do pracy w szklanych biurowcach korporacji, służbowych samochodów, wyjazdów integracyjno-motywacyjnych, ale jest chyba lepiej niż w hali produkcyjnej z hałasem pracujących maszyn. W czasach gdy przyszedłem tu do pracy wynagrodzenie składało się z pensji i premii kwartalnej która zwykle była większa niż pensja z trzech miesięcy, więc trzeba było się przestawić na trochę inny sposób planowania wydatków i opłacania rachunków raz na kwartał. Dziś wciąż nie ma służbowych samochodów, wyjazdów integracyjno-motywacyjnych, pensja nie zmieniła się od kilku lat a premia kwartalna jest zwykle tak "duża" że prawie niezauważalna na wyciągu bankowym.

Czy masz satysfakcję z wykonywania tej pracy (również poza kwestiami finansowymi...)?

Odpowiedź o satysfakcję jest mocno schizofreniczna. Z jednej strony, moja praca sprawia mi satysfakcję gdy rozumiem jej znaczenie i czuję że ma sens i zgadzam się z tym co wykonuję, ale gdy robię rzeczy których sensu nie rozumiem to satysfakcja jest ostatnim uczuciem które odczuwam. O kwestiach finansowych nie warto wspominać, bo rządzący i szanowni wyborcy uważają chyba że swoją pracę powinniśmy wykonywać wolontarystycznie. Obawiam się że niedługo będziemy musieli zacząć dopłacać za przywilej bycia członkami korpusu s.c.

Z jakimi reakcjami się spotykasz, gdy poznajesz nowych ludzi (na gruncie prywatnym) i wychodzi na jaw, że jesteś "urzędasem"?

Staram się nie poznawać nowych ludzi, bo wystarczy mi znajomość tych wszystkich których spotkałem na swojej drodze zawodowej. Samo przyznanie się do bycia "urzędasem" zwykle nie budzi złych konotacji, bo każdy z nas ma wśród bliskich lub znajomych kogoś pracującego w administracji publicznej lub samorządowej, choć zwykle słyszę wtedy historie o niekompetencji lub złośliwości urzędników. Gorzej bywa gdy mówię że pracuję w urzędzie skarbowym i czym się zajmuję, wtedy zwykle cichną rozmowy na wszystkie drażliwe tematy i zapada cisza, dlatego zwykle zbywam pytania o miejsce pracy. Nie wstydzę się tego gdzie pracuję i co robię, ale nie sprawia mi frajdy wysłuchiwanie ludzkich opowieści o tym co ich spotkało w kontaktach z urzędnikami i tego co sądzą o obowiązującym prawie. Najgorsze jest jednak to, że już nie rozpoznaję ludzi których gdzieś, kiedyś, przez te kilkanaście lat, spotkałem na swojej drodze zawodowej i wychodzę na buca, który się pierwszy nie ukłoni i nie powie dzień dobry.

Co się zmieniło w Twoich współpracownikach odkąd zacząłeś pracę - do dziś? A co się zmieniło w Tobie?

Z czasów gdy zaczynałem pracę zostało może 10% pracowników, część odeszła na emerytury, część poszła wyżej lub gdzieś indziej w ramach resortu a reszta "zerwała kajdany" i odeszła z resortu. Na ich miejsce przyszli nowi, niestety może będę niesprawiedliwy ale w większości nie są lepsi od tych starych, zwłaszcza zbyt szybko łapią złe nawyki. Próbuje się wdrażać w administracji strategie i idee funkcjonujące w korporacjach czyli mi.in. zarządzanie zasobami ludzkimi (wraz z IPRZ), zarządzanie ryzykiem wewnętrznym, ale na wszystkie takie działaniach w korporacjach wydaje się mnóstwo środków pieniężnych a u nas stara się to robić bezkosztowo, co zwłaszcza na płaszczyźnie zarządzania zasobami ludzkimi tylko zwiększa frustrację wśród pracowników, nie ma się więc co dziwić że w większości przypadków z administracji uciekają te najbardziej wartościowe jednostki, a Ci którzy zostają nie mają motywacji do pracy.
A ze mną też jest chyba coraz gorzej, jestem coraz mniej tolerancyjny dla ludzkiej niewiedzy, dla lenistwa i oczekiwania na gotowe rozwiązania podsunięte przez przełożonych. A na dodatek tutaj też się odzywa moja schizofrenia, bo pracując w urzędzie skarbowym czyli instytucji realizującej politykę fiskalną Państwa, moje poglądy gospodarczo-ekonomiczne z roku na rok radykalizują się w stronę zasad wolnego rynku i ograniczonej do minimum ingerencji państwa w gospodarkę.

Gdybym miał polecić komuś ambitnemu, pełnemu zapału i chęci zmieniania świata na lepsze pracę w administracji, to bym mu szczerze odradził.

Joomla templates by a4joomla