Drukuj

...kurna chata...

ProfileTen weekend obfitował w różne wydarzenia, szeroko komentowane w internecie. Im więcej czytam, tym bardziej jestem przerażona. Nie staję po żadnej stronie, nikogo nie bronię i nikogo nie oskarżam - jednakowy poziom agresji, który wylewa się z monitora sprawia, że mam chęć skończyć z internetem raz na zawsze, zamknąć się na jakimś odludziu i nie wychodzić stamtąd już nigdy więcej. Internet to wirtualne dyskusje, ale osoby przy klawiaturach to ludzie z krwi i kości; może niektórych mijam w drodze do pracy? Mam wrażenie, że siedzimy na beczce prochu i widzimy jak płonie lont. Niektórzy nawet dmuchają, żeby ogień przesuwał się szybciej... Patrzę na moje malutkie siostrzenice i zastanawiam się, co je w życiu spotka? Jaki będzie nasz świat, kiedy dorosną? Co chcemy jako społeczeństwo osiągnąć, skacząc sobie do gardeł? Jakie konkretne wartości powstają, kiedy obrażamy się nawzajem? W tych pyskówkach nie ma zwycięzców, bo... wszyscy jesteśmy przegrani. Ok, pożaliłam się. Tak, wiem, jestem naiwna, bo wciąż wierzę, że ludzie są godni szacunku. I że nie wolno traktować innych jak przedmioty. Wierzę też w altruizm i empatię. Czasem, po kolejnych doświadczeniach, sama się dziwię, że wciąż w to wierzę... Może wierzę dlatego, że niekiedy spotykam też ludzi życzliwych. Oni istnieją. Tylko w tym całym hałasie trudno ich usłyszeć. Tymczasem, zanim zaczniemy do siebie strzelać, polecam artykuł z DGP. Wyjątkowo, nie o służbie cywilnej - tylko o TTIP. Myślę, że warto posłuchać tego głosu. Wbrew pozorom, ma to więcej wspólnego z tym, co napisałam wyżej niż nam wszystkim się wydaje. Ale to już temat dla socjologów.
A dla równowagi piosenka nieodżałowanego Jana Kaczmarka