o zabytkach administracji (cz. I)
Tak sobie myślę, że raczej niewiele wiemy o architekturze i historii budynków w których pracują członkowie korpusu s.c. Może warto zrobić jakiś cykl na ten temat, przy okazji poruszając temat warunków pracy - tym razem tych lokalowych. Ponieważ dziś przypada święto KAS zaczniemy od wycieczki do budynku Ministerstwa Finansów, przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie*. Pierwsze co rzuca się w oczy to symetria. Z zewnątrz wygląda na bardzo solidny, ale i ładny budynek - niby potężna bryła i raczej kanciasta, jednak jest w tym ład i widać, że projekt był przemyślany, że wszystko jest na swoim miejscu. I w tym przypadku rozmiar zdecydowanie ma znaczenie. Fachowcy od architektury mówą, że łączą się tam wpływy modernizmu i socrealizmu. Gmach został zaprojektowany jako siedziba Ministerstwa Skarbu przez Stanisława Bieńkuńskiego i Stanisława Rychłowskiego w latach 1949-1954, czyli projekt ruszył chyba jako jeden z priorytetów przy odbudowie Warszawy. Budowa trwała 4 lata i zakończyła się w roku 1956 - z czego wniosek, że już w trakcie budowy jeszcze w projekcie nanoszono poprawki. Po drugiej stronie ulicy, kawałek dalej znajduje się siedziba NBP, z którym było nieco więcej perypetii (o tym możecie poczytać TUTAJ).
Wyjątkowo lekkie i pogodne przedstawienia nie do końca licują z powagą ministerialnego gmachu. Pomysłowość i wysoką klasę rzeźbiarza widać szczególnie na pełnej interesująco stylizowanych zwierząt i detali "Hodowli".
Już mi się podoba:...nie licują z powagą...
A teraz popatrzcie na te płaskorzeźby i powiedzcie, co widzicie?
A tak mniej serio: zadałam podobne pytanie na TT, poniżej niektóre odpowiedzi:

A znów serio: spójrzcie, z jaką niby prostotą, ale i precyzją oddane są detale. Najbardziej mi się podoba prosiak na tej trzeciej płaskorzeźbie.
No dobrze, wejdźmy do środka. Wewnątrz też panuje symetria, tyle że w skali niedostrzegalnej z jednego miejsca. To znaczy, że w różnych skrzydłach budynku pewne rzeczy wyglądają na tyle podobnie, że można się pomylić. Wędrówka przez gmach jest sporym wyzwaniem dla osób z kiepską orientacją w terenie. Wewnątrz jest system oznaczeń wizualnych, ale trochę mylący. Pochodzi z czasów, gdy nie wszystkie korytarze były otwarte. Wciąż mam przekonanie, że aby trafić do niektórych pomieszczeń należy wdrapywać się po murze. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że nie wszystkimi schodami można dojść we wszystkie miejsca na kolejnych kondygnacjach. Trochę jak w Hogwarcie. Za to w wielu miejscach zachowały się oryginalne elementy pierwotnego wystroju wnętrza - i robią wrażenie. Zostały zaprojektowane razem z całym budynkiem - takie szczegóły jak żyrandole, meble, metaloplastyka - może stąd w kilku miejscach w gmachu ma się wrażenie spójności. Żeby nie powiedzieć: harmonii. W każdym razie architektonicznej. W tamtych czasach tego rodzaju budynki projektowano kompleksowo i w najdrobniejszych szczegółach.
Jako ciekawostkę warto odnotować, że w budynku funkcjonowało... kino. Prawdziwe kino, normalnie otwarte dla publiczności z zewnątrz - jeszcze w tatach '70. Nosiło nazwę "Skarb" (a wcześniej: "Niespodzianka"). Dzisiaj to miejsce zostało zaadaptowane na potrzeby open space - czyli typowych boksów. Zachował się jednak sufit i drzwi - i robią wrażenie. W budynku pierwotnie były też dwie sale balowe. Dziś jedna z nich częściowo pełni rolę stołówki, druga została podzielona na sale konferencyjne.
Budynek w 2012r. wpisano do rejestru zabytków.
A z okazji święta wszystkim obecnym pracownikom KAS życzę by ich praca była doceniana - finansowo i pozafinansowo. Wszystkim byłym pracownikom resortu - aby im się wszystko poukładało. Mnie jeszcze reforma nie dotknęła - Centrum Informatyki ma wg ustawy powstać od 1 stycznia. Krążą pogłoski, że być może jego powstanie zostanie przesunięte o kilka miesięcy. Czy to prawda - nie wiem. Wydarzenia ostatnich kilku dni mogą na to wskazywać. Ale nie muszą. Zresztą, podobno w sobotę ma być koniec świata.