Drukuj

analityk.3Tym razem do otwarcia pamiętnika skłoniło mnie szaleństwo związane z kończeniem półrocza, a tym samym ze wstępną oceną kontroli zarządczej. Dziwnym trafem od jakiegoś czasu powoli milkną głosy, że "w AP to jest plaża i nic się nie robi". Być może ma na to wpływ fakt, że kilka razy ostatnio zdarzyło się, że ktoś z innej komórki próbował ze mną porozmawiać. Kiedy tylko otwierał usta żeby coś powiedzieć, natychmiast dzwonił telefon. Podobno dwie osoby zrezygnowały po piątej próbie...

Ale nie o tym chciałam.


Pomijając to co trzeba zrobić zgodnie z harmonogramem (sprawdzić sprawozdania, znaleźć błędy, cofnąć sprawozdania, a potem sprawdzić je ponownie, wyjaśnić stopień realizacji zobowiązań podatkowych, wytłumaczyć dlaczego czasem zaległości ulegają przedawnieniu, dlaczego rosną zaległości, przygotować ocenę kontroli zarządczej, która zawiera to co wyżej plus całą masę innych spraw, począwszy od zarządzania zasobami ludzkimi poprzez wyniki mierników, komunikację wewnętrzną i zewnętrzną, zarządzanie ryzykiem, bezpieczeństwo aż po nadzór) oraz pewne trudności spowodowane okresem urlopowym współpracowników (naprawdę nie wiemy wszystkiego, tylko zbieramy informacje w jedno miejsce...), pomijając codziennie wykonywane monitorujące pracę urzędu i tworzone na potrzeby pracowników różne raporty, pomijając porady dotyczące wprowadzania danych, nie ma dnia żeby nie wypłynęło coś dodatkowego. Akcja zeznań dobiegła końca i media bardzo się interesują jej wynikami. Pytania o liczbę zeznań, kwotę dla OPP, najwyższe kwoty podatku, ile osób skorzystało z ulg itd. itp. z terminem góra 2-3 dni; jest to do zrobienia w tym terminie, ale coś trzeba odłożyć na bok żeby te dane wyciągnąć. Ciekawi mnie, czy ktoś z prasy pisząc np. o nadgodzinach w urzędach kojarzy jedno z drugim. Niby nie z powodu tych pytań pracuję w niedzielny wieczór, bo do wyciągnięcia tych danych potrzebna jest baza której do domu nie wezmę. Nie wszystko też robię sama, ale wiele z tych pytań trzeba czasem przedyskutować bądź poprosić autora czy pośrednika o doprecyzowanie (naprawdę, czasem są to dyskusje pod tytułem: "co autor właściwie miał na myśli i o co mu tak naprawdę chodziło?"). Ale za to muszę wziąć opis funkcjonowania kontroli zarządczej pisany kawałkami w wolnych chwilach, żeby sprawdzić czy ma to ręce i nogi i żeby sformułować wnioski. Bo w pracy nie zdążyłam, ktoś mi zajął czas.

Różnica jest taka, że ktoś dostanie kasę za artykuł, a mi za nadgodziny (ba, to siedzenie w domu nad robotą w niedzielny wieczór przecież się nawet nie liczy jako nadgodziny...) nikt nie zapłaci.  Możecie powiedzieć, że przepisy umożliwiają uzyskiwanie takich informacji z urzędów. Zgadzam się. Tylko że te kilkudniowe terminy narzucają priorytety i dezorganizują pracę. I nie łudźcie się, nie zawsze odpowiada MF na podstawie pobranych danych (bo często w momencie kiedy padają pytania tych danych jeszcze nie mógł pobrać) - w 401 urzędach skarbowych co najmniej 401 osób rzuca wszystko co akurat w momencie jak przyszedł mail robiło i na gwałt wyciąga dane i szykuje odpowiedzi.

A w podzięce od dziennikarzy otrzymujemy np. sondę z pytaniem: "czy urzędników jest za dużo?"...

Już kiedyś o tym pisałam - komórki analiz są potrzebne,  bo jako jedyne ogarniają cały urząd i potrafią wyłuskać kompletne informacje. Efekt jednak jest taki, że kiedy przychodzi jakikolwiek czas podsumowań i rozliczeń, zaczyna się "huzia na Józia", czyli wszyscy - i z zewnątrz i z wewnątrz - żądają czegoś od analityków.

U nas wprawdzie w AP żaden Józio wprawdzie nie pracuje, ale ponieważ podchodzimy do pracy poważnie pracujemy na najwyższych obrotach, a i tak często kończymy zadania "rzutem na taśmę".

Niemniej tym razem zakończę optymistycznie: powiększy się bowiem stan osobowy naszej komórki (chociaż stan osobowy urzędu wcale się nie zwiększył). Żeby nie było za dobrze, przyjdzie też nowe zadanie. Albo i dwa. Zdumiała mnie nieco liczba chętnych osób które chcą do nas przejść. Ale może nie powinna - lekarstwem na wypalenie zawodowe jest całkowita zmiana zakresu czynności (wiem po sobie). Taka praktyczna, nie tylko na papierze. A osób wypalonych zawodowo w urzędach jest wiele.

Wiem, że zazwyczaj marudzę - ale tak naprawdę lubię tę różnorodność która jest w AP. I to, że wciąż trzeba się czegoś nowego uczyć. Chciałabym tylko czasem doświadczyć dla nas odrobiny szacunku. Na przykład ze strony mediów...

To nie jest tak, że wszyscy urzędnicy tylko piją kawę i przychodząc do pracy na 7.30 czekają tylko na 15.30. Właściwie nawet to niewielu znam takich. Tak samo jak nie jest tak, że wszyscy żurnaliści gonią za sensacją i sprzedaliby własną babcię, byle mieć o czym napisać. Sama znam i wysoko cenię kilkoro dziennikarzy. Może więc czasem warto zobaczyć w tej przeciwnej stronie drugiego człowieka?