Drukuj

analityk.3Od jakiegoś czasu trwa intensywna, acz – moim (i nie tylko moim zdaniem) raczej jałowa dyskusja na temat OFE i zgromadzonych w nich środków. Jałowa, bo nic z niej nie wynika poza przekazem: „porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy od lat płacicie składki” (i dotyczy to również ZUS). Dzisiaj się bowiem okazuje, że może być problem z wypłatą emerytur z OFE dożywotnio… No cóż, reklamy były piękne i perspektywy kuszące, ale dziś wygląda na to, że nikt się nie zastanawiał specjalnie jaka jest przeciętna długość życia emeryta. Może podpowiem, że wg Wikipedii najdłużej żyjącą osobą na świecie była pani Jeanne Louise Calment, która zmarła w wieku 122 lat (podobno niekiedy mówi się o ludziach żyjących dłużej, ale żaden z tych przypadków nie został udokumentowany).

Tak czy inaczej – OFE najpierw kasowały pieniądze, a teraz zastanawiają się nad możliwością wywiązania się z powstałych w ten sposób zobowiązań. Przejęcie tej kasy przez budżet państwa też mi się nie podoba – może to rozwiąże jakieś problemy, ale na chwilę. To tak jak sprzedać dom żeby pospłacać długi, ale jednocześnie wciąż zaciągać nowe, które będzie trzeba spłacić później – tylko z czego? Mam dziwne skojarzenie z podejściem do życia pewnej pani zwanej Scarlett O’Hara („pomyślę o tym jutro”). Tylko że to była postać książkowo-filmowa i to co odkładała na jutro dotyczyło wyłącznie jej życia, a w przypadku zabaw z funduszami emerytalnymi – tu chodzi o przyszłość i życie (leczenie kosztuje!!!) milionów ludzi. Tak długo, jak długo będą istniały przywileje emerytalne dla mnóstwa ludzi nie ma szans na wyjście z tego impasu. Ale nie tylko to. Oszczędności dotyczą głównie nas, czyli tych na samym dole – i naszych wynagrodzeń. Nikomu z oszczędzających nie przeszkadza istnienie Senatu na przykład, na który nas zwyczajnie nie stać dzisiaj. Nie będę się wgłębiać, wszak każdy z Was z pewnością zna parę przykładów beztroski budżetowej…

I ktokolwiek się zastanawia nad swoją przyszłością boi się, czy potrącona mu z pensji kasa aby nie przeminęła z wiatrem?

Podniesienie wieku emerytalnego miało pomóc. Ale – pomijając fakt, że do emerytur dożyje mniej beneficjentów – ten krok będzie miał skutki uboczne – bezrobocie wśród młodych. I jeśli jeszcze będzie dokąd – ich emigracja zarobkowa. Wraz z rodzinami, bo przecież z czegoś trzeba żyć. I kto będzie pracował w kolejnych latach w kraju na bieżące emerytury? Przecież niewielka jest szansa, że dzieci tych emigrantów tu wrócą pracować.

Pisząc o programie konwergencji Wjawor wspomniał o zawartej tam informacji o planowanych działaniach

dla zlikwidowania nadmiernego deficytu i realizacji rekomendacji Rady Ecofin

i 3-letniej prognozie

kształtowania się podstawowych zmiennych makroekonomicznych i fiskalnych, głównych celach polityki gospodarczej rządu i działaniach służące ich realizacji, a tam mowa jest również o planowym zamrożeniu naszych wynagrodzeń na kolejne lata.

Kiedyś już o tym pisałam – mniejsze wynagrodzenie, niższe wydatki w domowych budżetach (nastawionych siłą rzeczy na maksymalne oszczędności i nie mówię tu o oszczędzaniu w banku, bo tu już nie ma co odkładać), niższe wpływy z VAT (tak naprawdę cokolwiek by Wam mówiono VAT płaci konsument w cenie towaru) i – o czym należy pamiętać – niższa podstawa naliczania przyszłych emerytur. Czyli znów: niższe możliwości konsumentów w przyszłości. Rozumując logicznie albo banki ograniczą dostępność kredytów do niewielkiej grupy klientów albo zaczną je dawać tak jak miało to miejsce w USA przed kryzysem. Jedno i drugie też gospodarce nie pomoże.

I jeszcze jedno: choćby nie wiem jak często sprawdzać jak się kształtują wpływy z VAT do budżetu to one będą spadać - i nie zaczną od samego sprawdzania rosnąć. Jeśli klienta nie stać na dany towar to on go nie kupi. Jeśli jest to coś, bez czego funkcjonować nie może, będzie się starał kupić to jak najtaniej. A to oznacza, że np. zamiast naprawiać samochód w serwisie pojedzie do jakiegoś mechanika (i tak dobrze będzie, jeśli będzie to mechanik prowadzący firmę i rozliczający się z podatków). A to z kolei doprowadzi do „padania” kolejnych firm. I wzrostu bezrobocia. Często tuż przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Tak przypadkiem, oczywiście.

Inna rzecz, że patrząc na to co się stało ostatnio w fabryce w Bangladeszu trudno nie wyciągnąć kolejnych wniosków: naszym światem rządzi zysk i to zysk za wszelką cenę. Nie ma takiego świństwa, którego się nie zrobi dla pieniędzy. Kogo obchodzą ludzie… Najważniejsze to zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem. A humanitaryzm? Humanitaryzm w naszym świecie jest passé. Ważne, żeby kieszenie były pełne.