Drukuj

...znów o zarobkach urzędniczych traktowanych jako medialny przerywnik...

Kilka dni temu rzucił mi się w necie w oczy tekst oparty na raporcie Fundacji Republikańskiej o tym, ile polskie społeczeństwo kosztują zarobki 1,9 mln urzędników. Takie zdanie na dzień dobry w mojej ocenie podważa wiarygodność tego artykułu. Skąd 1,9 mln??? No, jeśli wliczyć nauczycieli, lekarzy, pielęgniarki, wojsko, służby mundurowe, wymiar sprawiedliwości, rozmaite agencje itp. itd. - to łącznie z samorządami może i będzie... Przeszło rok temu, przy okazji komentarza do odpowiedzi na interpelację posła Godsona zrobiliśmy takie - jak to pięknie określił kiedyś fripp - "kółeczko", które pokazywało mniej więcej jakie grupy wchodzą w te "miliony urzędników". Po raport fundacji sięgnęła również Rzeczpospolita. Tu z kolei rozbawiło mnie niezmiernie takie oto zdanie:

Eksperci Fundacji Republikańskiej szacują, że zrównanie płac w sferze publicznej i prywatnej przyniosłoby oszczędności sięgające 6 mld zł rocznie. Antczak, na podstawie własnych wyliczeń, mówi nawet o kwocie sięgającej 10–15 mld zł

A dlaczego mnie rozbawiło? W którą stronę, panowie eksperci takie wyrównanie miałoby mieć miejsce? Czy bierzecie również pod uwagę w sektorze prywatnym zarobki ludzi pracujących na czarno i te dopłacane pod stołem poza zasięgiem ZUS i fiskusa? Czy też tylko to co jest podane oficjalnie? Mam jakieś takie przeczucie, że wyłącznie to drugie. A bierzecie pod uwagę fakt, że z każdym rokiem pensja coraz większej liczby członków KSC zbliża się do pensji minimalnej? Nawet z dodatkiem stażowym włącznie? 1% wynagrodzenia które rocznie przybywa to często znacznie mniej niż coroczna kwota o którą wzrasta pensja minimalna.  Mam też bardzo prostą propozycję dla Panów Ekspertów: poproście Panowie o informację jaka grupa płatników (budżetówka czy sektor prywatny) płaci większą kwotę podatku dochodowego od osób fizycznych. Próbował ktoś kiedyś takiej analizy? Nie? A dlaczego? Czyżbyśmy bali się odkrycia, że to budżetówka i emeryci większość tego podatku płacą? Od każdej złotówki? A te "własne wyliczenia" o których mowa w cytacie też miło by było zobaczyć. Jaką to ma formę? Jakiegoś naukowego równania? Wypadałoby jeśli się robi tyle medialnego hałasu jakieś solidne dowody przedstawić... Czy słupków? Bo jeśli są równie rzetelnie wyliczone jak te 1,9 mln urzędników, to o czym w ogóle mówimy?

Wiele razy była tu mowa o tym, że średnia nie ma żadnego sensu. Szczególnie średnia liczona ze wszystkich - KSC (z zamrożeniem od 2008 roku) i pozostałych, którzy podwyżki dostawali. O takiej egzotyce jak Polski Klub Wyścigów Konnych nawet nie wspominam.

I jeszcze jeden cytat:

Trzeba redukować przerosty zatrudnienia, zwiększać wydajność poszczególnych urzędników (...). Brak diagnozy, wizji i strategii skutkuje tym, że dochodzi do tak dziwnych sytuacji, o których donosi raport FR.

No to teraz kilka słów gorzkiej prawdy: diagnozy, wizje i strategie w ostatnich latach próbowano często w urzędach opracowywać bezkosztowo (jak i wiele innych rzeczy których wdrażanie stało się często koniecznością wynikającą z radośnie uchwalanych przepisów), co skutkowało odciąganiem ludzi od podstawowych zadań, czyli de facto zmniejszało ich wydajność w podstawowych obszarach działalności jednostek. Po latach prób - z tego co widzę na swoim podwórku - coś się zaczyna układać, ale czy tym razem się uda - pewności nikt nie ma. Do tego jeszcze warto byłoby przeanalizować ile się pojawiło w urzędach całkowicie nowych zadań, na które często nie przyznano żadnych środków, czyli też do wykonania i "nauczenia" praktycznie bezkosztowo - a jednocześnie np. w KSC zatrudnienie spada.

Prawdę mówiąc, nie chce mi się już o tym pisać po raz enty. Każdy ma własne pomysły na administrację, nie zadając sobie nawet dość trudu, żeby tę właściwą administracją spróbować zidentyfikować, choćby w przybliżeniu. Na koniec dla odmiany link z czymś bardziej pozytywnym, znaleziony przy okazji szukania komentarzy do tego raportu... Jak widać, są ludzie patrzący trzeźwo na problem i potrafiący z populistycznych haseł wyciągać sensowne wnioski... Bo sensacyjny tytuł po wyliczeniu średniej dla zbioru różnych grup zawodowych w których różnie się kształtowały i kształtują wynagrodzenia jest tak samo oparty na prawdzie jak twierdzenie, że wszyscy politycy biją policjantów.

Prawda?