Drukuj

Magistrze, gdzie usiądziesz po ukończeniu uczelni? Dyskont, czy urząd?

W ostatnim czasie Departament Służby Cywilnej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pojawia się na targach pracy organizowanych przez uczelnie. Wg doniesień zamieszczonych po takiej obecności lub w zapowiedziach takich inicjatyw cieszą się one dużym zainteresowaniem studentów.

 

Departament Służby Cywilnej na targach pracy Politechniki Warszawskiej (3 marca 2014 r.)

Akademickie Targi Pracy JOBBING - Pałac Kultury i Nauki w Warszawie (1 kwietnia 2014 r.)

A ja osobiście zastanawiam się, co faktycznie DSC ma do zaoferowania studentom? Oczywiście wiedza o zasadach naboru i warunkach pracy w administracji publicznej to jedno, ale warunki płacy, perspektywy kariery i rozwoju zawodowego to drugi ważny element. A tak jakoś po świeżej lekturze tych doniesień:

Pracując przy kasie w dyskoncie, można dostać 2,6 tys. zł brutto. O 55 proc. więcej, niż wynosi pensja minimalna. Pensje zaczynają rosnąć, bo dyskonty zarabiają krocie i chcą poprawić sobie wizerunek.

 Wciąż powszechne jest przekonanie, że wielkie sieci fatalnie traktują pracowników. Znane są historie o kasjerkach, które pracowały w pampersach, bo nawet na chwilę nie mogły odejść od stanowiska. Są one z gruntu nieprawdziwe, choćby dlatego, że kasjerki nie byłoby stać na pampersy. Przez lata w handlu płaciło się wyjątkowo słabo, a wymagało dużo. Sklepy, tnąc koszty, zmniejszały zatrudnienie - w hipermarketach kilka lat temu pracowało po 800 osób, dziś pracuje po 200. Sprzedawcy przez lata dostawali pensję minimalną (obecnie to 1680 zł brutto, czyli 1200 zł na rękę) albo niewiele więcej.

(Rosną pensje w dyskontach i hipermarketach. 2,6 tys. na kasie. Kto płaci najwięcej?)

 

- nie mam złudzeń, co by wybrali tegoroczni absolwenci, gdyby mieli wyłącznie dwie propozycje: z urzędu i z dyskontu.