my_smieciarze

Natknęłam się ostatnio w sieci na bardzo ciekawy artykuł. Ponieważ - chcąc nie chcąc - każdy z nas wie coś o informatyzacji naszej pracy, od razu nasunęło mi się kilka spostrzeżeń. Zarówno jako pracownika urzędu, który z aplikacji działających na bazach danych korzysta, jak i obywatela i klienta administracji publicznej.

Ogólnie biorąc wyszłabym od tego o czym już kiedyś pisałam - dane z aplikacji używanych w tym samym urzędzie już są trudne do scalenia.

Dlaczego?

Bo używa się różnych oznaczeń w różnych aplikacjach na to samo; co więcej - jeśli przeanalizuje się dane z dłuższego okresu czasu, to i w tej samej aplikacji oznaczenia te się zmieniały. Najprostszy przykład: klasyfikacja tytułów wykonawczych i nawiązanie do podatku, którego owe tytuły dotyczą. Ale to jeszcze nic.

W artykule czytamy, że "Często informatyzacja jest traktowana jako cel sam w sobie, a nie jako narzędzie służące upraszczaniu i doskonaleniu procesów obsługi obywatela." No właśnie - największym problemem w urzędach jest to, że każde zadanie traktowane jest jako cel sam w sobie. I nie dotyczy to wyłącznie informatyzacji. Często znika przy realizacji tych celów z horyzontu odpowiedź na pytanie: CZEMU ten cel ma służyć...

Przykład?

Choćby zarządzanie ryzykiem wewnętrznym... Ma być? To się jakieś ryzyka określa. Najlepiej dużo.

Albo procedury. Jak wyżej - opisuje się je niezwykle szczegółowo i dochodzimy do absurdów: lektura opisu procedury np. zamieszczenia prostego komunikatu zajmuje znacznie więcej czasu niż samo wykonanie tej czynności...

Da się dzięki temu monitorować to co najważniejsze? Nie, bo ciężko potem z szumu informacyjnego wyłuskać to co faktycznie potrzebne. A bywa i tak, że tego co potrzebne akurat wcale nie ma.

Ale wracając do informatyzacji: bazy danych w poszczególnych i podobnych jednostkach tego samego resortu wcale nie są jednolicie prowadzone, zawierają błędy które mogą być istotną przeszkodą w ich scaleniu. A co dopiero między resortami...

Najpierw trzeba posprzątać u siebie. Potem wprowadzić jednolite nazewnictwo i oznaczenia dla tych samych danych. Dopiero na końcu można mówić o scalaniu czegokolwiek. Polskie urzędy długo jeszcze będą mnożyć papiery, bo nasza administracja na papierach stoi.

Natomiast z punktu widzenia klienta administracji: przeraża mnie to, że każda instytucja będzie miała dostęp do moich kompletnych danych. To pachnie trochę Wielkim Bratem. Nie każdej instytucji wszystkie te dane są przecież potrzebne. Kto będzie decydował o dostępie do danych poszczególnych urzędów?

A Wy co o tym sądzicie?

Joomla templates by a4joomla