Po lekturze dwóch artykułów na stronach Dziennika Gazety Prawnej: Urzędnik sam się nie zmieni i Rząd blokuje reformę służby cywilnej mam kilka wniosków.

Po pierwsze - oba teksty zapewne nie przypadkiem pojawiły się w publikacji po odpowiedzi Szefa s.c. na medialne ataki na urzędników.

Po drugie - też nie przypadkiem pierwszy tekst jest czymś w rodzaju wstępu dla drugiego i jest napisany przez kobietę, żeby pokazać, że nie tylko faceci urzędników atakują.


Po trzecie - pani redaktor zaczęła swój tekst wyjątkowo jadowicie, ale muszę ją rozczarować - dzisiaj urzędników atakują wszyscy, a przede wszystkim szalenie odważni dziennikarze. Powiedziałabym nawet, że ciężko się dopchać żeby nam przywalić.

Żaden trzmiel nie ma szans napadnięty przez rój os; osy patrzą tylko byle dziabnąć. A najlepiej takiego, co nie może się bronić. Cóż za odwaga, normalnie powala na kolana...

Po czwarte - różne opinie w sprawie: czy jest nam potrzebny Szef s.c. czy nie (a tym samym cały korpus jako taki), również wśród urzędników słyszałam.

A ja uważam, że jest potrzebny, przede wszystkim jako gwarancja tego, o czym mówi konstytucja - istnienia apolitycznej służby cywilnej. W kontekście tego o czym było obok (czyli p. o. dyrektorów izb i naczelników urzędów skarbowych) może się to wydać śmieszne, ale korpus to nie tylko skarbówka. Wyobraźcie sobie, że znika wszystko, co zostało wypracowane przez lata istnienia s.c. Że na stanowiska kierownicze rzucają się bijąc między sobą krewni i znajomi polityków - bez kompetencji, ale za to z "ideami" (wyłącznie na temat komu damy zarobić). Prawo będzie tylko pustym frazesem i pozostanie wyłącznie na papierze (o przepraszam - jeszcze elektronicznie). Wiem, teraz też się mówi o ustawianiu konkursów, a tu nie będzie żadnych konkursów - wpływowy lobbysta jak dobrze kasą sypnie wzorem Kaliguli będzie mógł zrobić szefem urzędu nawet konia. Nikt nawet nie będzie próbował dbać o jakiekolwiek pozory.

Zastanówcie się, czy istnieje jeszcze ktokolwiek, kto próbuje dla nas zrobić cokolwiek (wiem, można więcej, ale DSC to jedyna instytucja która robi cokolwiek...)? Kto w ogóle się do nas przyznaje? Śmiejecie się czasem ze standardów zarządzania zasobami ludzkimi, ale zauważcie ile ona zawiera elementów których przestrzeganie doprowadzi do traktowania nas jak ludzi.

To jest jedyna instytucja która się otwiera na kontakt z "dołami".

Zastanówcie się też ile można zrobić mając związane ręce? Jak można skutecznie działać mając jedynie głos doradczy (z którym nikt się nie liczy jak widać).

To co się robi w ostatnim czasie ze służbą cywilną prędzej czy później odbije się państwu czkawką. Nie można dobrze rządzić państwem jeśli nie będzie się miało kompetentnych i niezależnych politycznie urzędników. A nie będzie się miało, jeśli nie będzie się czyniło tych miejsc pracy atrakcyjnymi i nie będzie się inwestowało w rozwój tych ludzi. Przypomnijcie sobie jak wyglądała administracja w ZSRR. Np. w "Mistrzu i Małgorzacie" jest piękny opis. Państwo dziennikarze wciąż nas tak widzą. Być może stąd ten tekst o trzmielach. Urzędnicy ze względu na ograniczone prawa (a takie przecież mamy) są najsłabszą grupą zawodową w Polsce. Jeśli zniknie ostatnia instytucja, która próbuje ratować wizerunek, niezależność i to, co udało się przez lata osiągnąć, z Europą możemy się pożegnać.

A może właśnie o to chodzi? Żeby usunąć z drogi ostatnią przeszkodę przed skokiem na stołki?

Taka pula do rozdania...




 

Joomla templates by a4joomla