Kilka refleksji ze spotkania

ProfileNieoczekiwanie miałyśmy z koleżanką dziś okazję uczestniczyć w spotkaniu Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara, z mieszkańcami Gorzowa Wlkp. (i okolic). Mieszkańcy reprezentowali rozmaite organizacje społeczne, ale było też kilka osób, które przybyły indywidualnie. Wydarzenie było jednym z wielu, które odbywają się w całym kraju. Rzecznik wraz ze swoimi współpracownikami odwiedza odległe od Warszawy zakątki Polski i zbiera informacje o problemach na tzw. prowincji. Wracając do spotkania: poruszane przez ludzi sprawy uświadomiły mi, że właściwie to ja nie mam żadnych problemów. Tzn. nagle zobaczyłam świat z całkiem innej perspektywy. Była mowa o rozmaitych kwestiach, począwszy od umów śmieciowych w instytucjach publicznych (jak np. dom opieki społecznej - więcej na podobny temat znajdziecie w tym ARTYKULE) poprzez problemy osób niepełnosprawnych (czy wiecie, że w Polsce żyją ludzie, którzy są więźniami czterech ścian, bo nie mogą zwyczajnie wyjść na zewnątrz?
Jak samemu zejść po schodach kiedy się jeździ na wózku, a w bloku nie ma windy? A nawet jeśli się nie jeździ na wózku, to pokonanie schodów na czwarte czy trzecie piętro czasem przekracza możliwości starszych ludzi), rodziców i opiekunów dzieci (które nie są, a często nigdy nie będą w stanie samodzielnie funkcjonować), z dofinansowywaniem leków na stwardnienie rozsiane czy innych przewlekłych chorób, niezrozumiałością i skomplikowaniem urzędowych formularzy (i nie, nie ja zgłaszałam ten problem) i jeszcze kilka innych spraw, które uniemożliwiają ludziom normalne funkcjonowanie.
Była też mowa o tym, że jeśli pensja minimalna jest liczona łącznie z dodatkiem stażowym to dyskryminuje to starszych stażem pracowników, którzy pensji zasadniczej mają mniej niż osoby podejmujące pierwszą pracę (o tym pisaliśmy kilkakrotnie, np. TU i TU).
Sam przebieg spotkania wyglądał tak, że mieszkańcy zadawali pytania/ zgłaszali uwagi, a Rzecznik odpowiadał. W przypadkach, gdy sprawa wymaga jakiegoś procedowania, osoby zgłaszające miały możliwość złożenia wniosków na miejscu.
Inspiracją do tego tekstu nie tyle jest chęć zdania relacji, a bardziej podzielenia się refleksjami.
Po pierwsze, gorąco Was zachęcam do udziału w takich spotkaniach. To, że jest możliwość zrobienia czegoś ze swoją sprawą to jedno, a drugie - jest to świetna okazja do spojrzenia na realia z innej perspektywy. Obracamy się w naszych własnych światach i umyka nam gdzieś, że jest jeszcze coś za ich granicami, a to powoduje, że rośnie między ludźmi całkowity brak zrozumienia. Stąd wg mnie biorą się podziały w społeczeństwie. Stare przysłowie: syty głodnego nie zrozumie to nic innego jak całkowicie odmienna hierarchia priorytetów. Albo, jak kto woli - inny poziom w piramidzie potrzeb Maslowa.
Może byłoby dobrze, żeby w takich wydarzeniach uczestniczyli decydenci: samorządowi czy z innych jednostek publicznych. Żeby sobie uświadomić, że uproszczenie procedur nie oznacza tylko wydania zarządzenia nakazującego je uprościć, tylko doprowadzić do stanu, w którym wypełnienie urzędowego formularza albo złożenie wniosku nie będzie stresowało czy denerwowało ludzi. Akurat w tym przypadku widzę duże pole do współpracy owych jednostek z COI (Centralny Ośrodek Informatyki) i obywatel.gov.pl. Ale oprócz tego wciąż trzeba pamiętać o tzw. wykluczonych cyfrowo i na to też trzeba będzie prędzej czy później coś poradzić. Trzecie natomiast to zdobycie dodatkowej wiedzy i rozmaitych informacji. Czy wiecie, że istnieje coś takiego jak Krajowy Mechanizm Prewencji? A czy wiecie, że do miejsc zatrzymań zalicza się oprócz m. in. więzień, aresztów śledczych itp. również domy opieki społecznej?
Wielu z nas ma w rodzinie kogoś o ograniczonej sprawności. Warto wiedzieć, że Rzecznik Praw Obywatelskich monitoruje realizcję Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Na stronie pelnosprawni.gov.pl udostępnione są wyniki ankiet przeprowadzonych w jednostkach samorządu terytorialnego. Można sprawdzić, jak wypada Wasza gmina (i czy w ogóle ktoś z tej gminy zadał sobie trud wypełnienia ankiety, bo to też jest jakaś informacja).
Przyznam, że miałam swego rodzaju wizję na tym spotkaniu - uświadomiłam sobie, jak moje miasto (i nie tylko moje, bo dotyczyć to będzie całego kraju) będzie wyglądało za kilkanaście- kilkadziesiąt lat. Nasze społeczeństwo się starzeje - nie wiem czy wiecie, ale wg danych GUS za rok 2015 przyrost naturalny w Polsce wynosił -0,7 promila - czyli był ujemny. Młodzi ludzie nadal widzą swoje życie gdzieś na zachodzie Europy zamiast w kraju. A to wszystko oznacza, że nasza starość - dosłownie i w przenośni - może wyłożyć się na zwykłych schodach. Nawet jeśli uda się opracować i wdrożyć jakiś program zamiany mieszkań (np. młodsza osoba mieszkająca na parterze mogłaby być zachęcana jakimś dodatkowym profitem do zamiany ze starszą mieszkającą na 4 piętrze bez windy) to tych mieszkań na parterze zwyczajnie może zabraknąć. Swego czasu mówiło się, że wkrótce dla rozmaitych usług geriatrycznych nadejdą złote czasy i że będzie to najlepszy biznes. Tylko nie wiem, czy faktycznie tak będzie - bo biorąc pod uwagę ile osób dziś pracuje na śmieciówkach i nie będzie miało praw do świadczeń oraz jaka jest przewidywana wysokość emerytur w kolejnych latach - pojawia się pytanie: a kto i czym będzie za te usługi płacił? Nie wiem, czy w ramach liberalizacji rynku ktoś prędzej czy później nie wpadnie na pomysł, żeby odchodzących na emerytury (ew. żegnających się z pracą) na pożegnanie wyposażać w samoobsługowy zestaw do eutanazji. Wiem, to ponury żart, ale obserwując rzeczywistość w której żyjemy widzę przyszłość raczej w czarnych barwach...
Nawiasem mówiąc, RPO zwrócił uwagę na to, że popularność śmieciówek jest ściśle skorelowana z zamówieniami publicznymi. A konkretnie z tym, że nadal przy rozstrzyganiu przetargów decydująca jest najniższa cena, a klauzule społeczne nie są wykorzystywane. Kryterium ceny jest bezpieczne dla osób decyzyjnych; w innych przypadkach wciąż żyje silna obawa przed posądzeniem o szastanie publicznymi pieniędzmi. Sami sobie kręcimy powróz na szyję. Żyjemy w dobie cięcia kosztów i nie zauważmy, że razem z kosztami tniemy żyły. Kiedyś już o tym pisałam.
 
Relację ze spotkania znajdziecie TUTAJ.
Trochę szkoda, że w moim mieście spotkanie to było raczej słabo rozreklamowane: dowiedziałam się o nim dziś rano, przed wyjściem do pracy tylko dlatego, że zdążyłam sprawdzić najnowsze posty na Twitterze; mogę więc zaryzykować stwierdzenie, że dowiedziałam się właściwie od samego RPO. Później sprawdziłam w google i kilka gorzowskich portali umieściło taką informację, ale trudno wymagać od człowieka żeby każdego dnia przeglądał cały internet...
Joomla templates by a4joomla